Bilardowa Liga Firm 2013
Był mroźny zimowy wieczór. Kalendarz wskazywał na 13 luty 2013r. Dwie trzynastki widoczne w dacie nie napawały optymizmem. Księżyc tego dnia – schowany za ciemnymi chmurami – dawał tylko niezbędne minimum światła spragnionej go powierzchni ziemi i jej mieszkańcom. Wiało chłodem i tylko nieliczni opuszczali tego wieczora swe domy. Panujący mrok sprawiał, iż niesione odwagą, wychodziły ze swych nor najbardziej dziwne i przerażające nocne stworzenia. Tego właśnie wieczora, wśród panujących ciemności i zgrozy, zaczęli wyłaniać się z najciemniejszych zakątków i niedostępnych zaułków miasta Oni – cisi, mroczni i przerażający. Było ich wielu i choć zmierzali z różnych stron świata, mieli jeden wspólny cel. Kierowali się ku niemu, brnąc przez nieprzyjazne, skute lodem i śniegiem powierzchnie i odmęty ziemi. Wszyscy napotkani przez nich uczestnicy pieszego ruchu, którzy niesieni sobie znanymi powodami wyszli tego wieczora na ulice, odwracali wzrok widząc w Ich oczach chłód, budzący w innych przestrach. Bali się, bo byli Oni dla nich nieprzeniknioną zagadką, podobnie jak cel podróży wędrowców. Bali się, bo w Ich niezgłębionych oczach widzieli mrok Ich duszy. Był to jednak tylko mrok pozorny, gdyż nie było go tak na prawdę w Ich sercach, a jedyny mrok, który ich łączył, to ten panujący w ciemnej sali Ich spotkań, która i tego wieczora była celem ich wędrówki. W Ich sercach panował natomiast ognisty żar, który między innymi pchnął Ich do podjęcia tej trudnej wyprawy, pomimo panujących wrogich warunków. Ich pasja była trudna do zaakceptowania przez zwykłych śmiertelników, niewybijających się szarych zjadaczy chleba i to właśnie brak akceptacji był powodem niezrozumienia i przestrachu. Ale Oni wiedzieli, że to właśnie ich inny sposób bycia, to powód do dumy i coś, co wyróżniało ich z tłumu. Zdawali sobie sprawę, że to właśnie z Ich inności rodzi się wybitność. Doskonale wiedzieli, że wybrana trasa, to droga przez mękę, naszpikowana znojami i przeciwnościami losu. Dla większości nie był to pierwszy raz. Dobrze znane im były trud sukcesu i gorycz porażki. Ci najbardziej wytrwali członkowie zgrupowania, spotykali się w wyznaczonym miejscu już od pięciu lat. Nowych członków wciąż przybywało – niczym magnes przyciągała ich chęć uczestnictwa w organizowanych konwentach. Byli też tacy, którzy nie mogąc poradzić sobie z przeciwnościami losu rezygnowali z udziału w zgrupowaniu. Jednakże raz poznany smak przygody, nie pozwalał im długo być obojętnym na kuszącą woń nieznanego. Często było to przyczyną chęci powrotu do koła organizacji, ta jednak przeprowadzała ścisłą selekcję i nie zawsze powrót był możliwy. Dobrze zgrana machina usuwała ze swych kręgów zbędne i słabe ogniwa. Pomimo tego, że członkowie zgromadzenia pochodzili z różnych środowisk i zajmowali różne stanowiska w swoim „normalnym” życiu, nie było wśród nich podziału na lepszych i gorszych – sala spotkań jednoczyła ich i każdego czyniła równym. Spotykali się kilkanaście razy w roku. Miejsce spotkania było zawsze to samo – ciemna, niemal mroczna, spowita dymem i wonią rywalizacji sala, zlokalizowana na obrzeżach miasta. Ludzie z zewnątrz nazywali ją Klubem i często mijali łukiem, nie mając odwagi, by przekroczyć jej próg. Do tego właśnie klubu zmierzali wszyscy Oni tego mrocznego wieczora. Żar, który gościł w ich sercach był chęcią rywalizacji i zwycięstwa. Pasją, która ich połączyła, była gra w bilard. Kim byli? Ludźmi takimi jak ja i Ty, a nazywali siebie Ligą…
© tragos
5.12.2013r oficjalnie zakończony został 6. sezon Bilardowej Ligi Firm. W tym sezonie o miejsce na podium ubiegało się 16 drużyn, z których najlepszymi okazały się Sekwoja, Ban-Kor-Bet oraz MOPS.
A oto krótka galeria pokazująca przebieg rozgrywek.
Końcowa tabela rozgrywek – link.
Aby wszystko było jak należy 11.01.2014r. odbyła się gala podsumowująca sezon 2013 połączona z wręczeniem pucharów i nagród.
Zabawa była przednia, wiem, bo sam tam byłem
Na tejże imprezie miód i wino piłem
Hulanki, swawole – tych było nie mało
A po kilku głębszych stać ledwo się dało
Kto był i kto widział, ten poprze me słowa
W niedzielę musiała wszystkich boleć głowa.
Muzyka szalona, różne wygibasy
Tańce erotyczne i w błocie zapasy.
Chcąc wszystko opisać, brakłoby tu strony
Zresztą nie pamiętam byłem nawalony…